Znów tak długo mnie tu nie było. Czuję przez to, że coś straciłam, zepsułam. Nie miałam ostatnimi czasy zbyt wiele czasu na pisanie choć lubię to robić. Na głowę zebrał się natłok zajęć, praca, choroba, obowiązki domowe i wyjazdy. Straciłam swoją codzienną rutynę, która jak się okazało jest mi potrzebniejsza niż myślałam i trzyma mnie w kupie. Do tego nagła zmiana pogody ze słonecznej na deszczową sprowadziła mój podatny organizm na skraj wytrzymałości. Od tygodnia snuję się martwa, wlewam w siebie hektolitry kawy i energetyków i staram się nie zasypiać na uczelni czy w pracy. Nie mam siły na nic więcej niż to konieczne, a to dołuje. Przestało chcieć mi się ćwiczyć czy nawet rozciągać, gotować i jeść regularnie... Można powiedzieć, że aktualnie znów wróciłam trochę do punktu wyjścia, ALE mądrzejsza o pewne rzeczy i jednak co najmniej dwa kroki do przodu. Pierwszym niewątpliwie było otwarcie się na ludzi, drugim zrobienie tatuażu - ukoronowanie mojej ciężkiej pracy i ostateczne, definitywne zamknięcie pewnego etapu. Teraz zbieram się powoli w sobie, wiem już jak wrócić na właściwe tory i nie załamuję się. W przyszłych tygodniach pokładam duże nadzieje o ile tylko pogoda nieco się poprawi, a wizja nadchodzącego odpoczynku daje mi dużego kopa do działania,
Fajnie, że czasem robisz update. Zdarza się, że schodzimy z obranej ścieżki, ale to nic jeśli umiemy na nią wrócić.
OdpowiedzUsuńOby rzeczywiście najbliższe tygodnie były dla Ciebie dobre. Tego Ci życzę!
OdpowiedzUsuń