czwartek, 17 listopada 2022

Uważamy, że szczęście zaczyna się dopiero w momencie kiedy poznamy przedstawiany wraz z magiczną i tajemniczą otoczką tzw. sekret życia. Ale wiecie co? On zawsze jest z nami, pod samym nosem, wystarczy spojrzeć i poczuć. Bo tak na prawdę sekret życia to cieszyć się z małych rzeczy, często nic nie znaczących, ze zwykłej i szarej codzienności. Szczęście to ciepły obiad na stole kiedy przychodzisz zmęczonym z pracy, odkurzone podłogi bez wystosowania jakiejkolwiek prośby, to ulubione czekoladki w szafce przy łóżku, to miły wieczór spędzony z bliską osobą, to satysfakcja z zaliczonego kolokwium, to fakt, że udało ci się ostatecznie zdążyć na tramwaj, to możliwość spędzenia dnia w łóżku zajadając swoje smutki i płacząc w rękaw ukochanej osoby w jej objęciach, to promienie słońca wychodzące choć na chwile zza chmur, uśmiech starszej pani kiedy ustępujesz jej miejsca w autobusie, to pies radośnie witający cię w drzwiach kiedy wracasz, telefon od rodziny, dobry seks, to kiedy możesz spędzić czas sama ze sobą oglądając serial i zajadając się tłustymi frytkami.
Szczęście jest wszędzie wokoło
Wystarczy tylko troszkę poszukać

sobota, 22 października 2022

"Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję
wszystko przetrzyma."

Ale o tym, że na równi z mocą czyni nas także słabymi nikt już nie mówi. O tym, że potrafi dać ogrom szczęścia, ale także smutku. Że nie jest zawsze kolorowo, że boli i pojawiają się łzy. Miłość jest trudna, cholernie trudna. To nie droga na skróty, a kompromisy, odkrywanie się, poświęcenia, na które trzeba być gotowym. Ale mając te świadomość i będąc na to gotowym miłość jest najlepszą rzeczą jaka może wydarzyć się w życiu.

środa, 31 sierpnia 2022

Kilka dni temu podpisaliśmy umowę o mieszkanie i odebraliśmy klucze, wczoraj kupiliśmy i razem złożyliśmy szafę, a dziś... dziś czuję ogromne wzruszenie i wdzięczność. Nie przez sam fakt posiadania nowego mieszkania, nie przez to, że w końcu mam jakiś mebel tutaj na własność, czuję wdzięczność i ogromną radość patrząc wstecz. Kiedyś byłam małą i przerażoną dziewczynką z małego miasteczka, w którym myślałam, że utknę już na zawsze, a dzisiaj prawie mija 2 rok od kiedy mieszkamy razem we Wrocławiu, już zaręczeni i z naszym małym, czworonożnym towarzyszem u boku. Dziś mogę studiować, pracować, mieszkać w dużym mieście, być najlepszą narzeczoną jaką umiem i najlepszą mamą wszystkich naszych włochatych i niewłochatych zwierzaków, hodować roślinki, czytać książkę na balkonie, obserwować z Nim piękne zachody słońca i czerpać ze wsztystkiego ogromną radość, mogę robić co chce i cieszyć się życiem. Obym nigdy nie zmarnowała tej szansy i zawsze starała się czerpać z życia jak najwięcej.

wtorek, 5 lipca 2022

Choć wiele razy odchodzę to prędzej czy później zawsze wracam. Mówi się, że nic nie trwa wiecznie, ale w tym przypadku wieczność to zbyt krótko. Może dlatego tak usilnie potrzebuje czyjegoś przebaczenia. Potrzebuje opowiedzieć tę całą historię jeszcze raz, od początku do końca i usłyszeć, że wszystko za co się obwiniam i wszystko co się stało nie są tylko wyłącznie moją winą i nie jestem jedyna. Potrzebuje przebaczenia kogoś takiego jak ja i zamknięcia sprawy raz na zawsze. Żeby sny nie wracały, wyrzuty sumienia już nie męczyły, historie i pewne sceny nie pojawiały się przed oczami, żebym mogła iść do przodu nie dźwigając już tego wszystkiego. Bo nie ważne już jak mocno walczę, jak się staram, wszystko prędzej czy później do mnie wraca...

czwartek, 7 kwietnia 2022

Znów tak długo mnie tu nie było. Czuję przez to, że coś straciłam, zepsułam. Nie miałam ostatnimi czasy zbyt wiele czasu na pisanie choć lubię to robić. Na głowę zebrał się natłok zajęć, praca, choroba, obowiązki domowe i wyjazdy. Straciłam swoją codzienną rutynę, która jak się okazało jest mi potrzebniejsza niż myślałam i trzyma mnie w kupie. Do tego nagła zmiana pogody ze słonecznej na deszczową sprowadziła mój podatny organizm na skraj wytrzymałości. Od tygodnia snuję się martwa, wlewam w siebie hektolitry kawy i energetyków i staram się nie zasypiać na uczelni czy w pracy. Nie mam siły na nic więcej niż to konieczne, a to dołuje. Przestało chcieć mi się ćwiczyć czy nawet rozciągać, gotować i jeść regularnie... Można powiedzieć, że aktualnie znów wróciłam trochę do punktu wyjścia, ALE mądrzejsza o pewne rzeczy i jednak co najmniej dwa kroki do przodu. Pierwszym niewątpliwie było otwarcie się na ludzi, drugim zrobienie tatuażu - ukoronowanie mojej ciężkiej pracy i ostateczne, definitywne zamknięcie pewnego etapu. Teraz zbieram się powoli w sobie, wiem już jak wrócić na właściwe tory i nie załamuję się. W przyszłych tygodniach pokładam duże nadzieje o ile tylko pogoda nieco się poprawi, a wizja nadchodzącego odpoczynku daje mi dużego kopa do działania,

czwartek, 3 lutego 2022

Dawno mnie tu nie było. To pewnie przez fakt, że było to dla mnie miejsce opisywania swoich upadków, z których usilnie próbowałam się prawie zawsze podnosić. Teraz również je mam, natomiast zwykle towarzyszy mi wypracowana już stabilność, a z problemami, stresem czy dołkami radzę sobie już dużo lepiej niż kiedyś. To przede wszystkim dla tego, że jestem dla siebie bardziej wyrozumiała. Czasem nadal niedostatecznie, czasem aż za bardzo, ale to fascynujące widzieć, że da się pracować nad sobą, a ta praca naprawdę przynosi efekty. Dotarło do mnie, że nie tylko te złe momenty są warte zapisania, wręcz przeciwnie. Chciałabym móc przekazać wszystkim ludziom, że nawet jeśli przez lata było koszmarnie to nadal jest szansa, że przy odrobinie pracy wszystko się naprostuje. Zwykle nie jest wcale za późno na to żeby być szczęśliwym tylko chyba w pewnym momencie ból staje się nieodłącznym elementem naszego życia na tyle, że nie potrafimy się z nim pożegnać. Jest jak swego rodzaju uzależnienie i potrzeba bardzo dużo samo zaparcia żeby choć spróbować się od niego oderwać. Ale da się, a nigdy później nie będziemy już żałować tego kroku zrobionego do przodu. 

Czuję, że życie dopiero się dla mnie zaczyna, nie jest już tylko marną egzystencją. Dla mnie to swego rodzaju nowy początek. 

środa, 19 stycznia 2022

Kolejna konsultacja z psychiatrą za mną i wiem już, że to ostatnie 3 miesiące i jeśli moje życie nadal będzie wystarczająco stabilne, a ja będę miała pewność, że to nie chwilowe i nie runie zaraz jak domek z kart to zaczynamy odstawiać leki. I w sumie powinnam w związku z tym coś czuć, strach, niepewność albo radość, tym czasem póki co nie czuję nic, ale może właśnie to będzie ten moment kiedy zacznę bardziej reagować na to co mnie otacza, teraz momentami czuje się nieco bezuczuciowa i obojętna. Mam w głowie jakiś dziwny sentyment, w sumie chory sentyment, bo depresja to nie powód do szczęścia, coś co chcemy mieć tylko coś co te szczęście odbiera i zabija, a ja jakby nie rozumiem jak to będzie powiedzieć sobie, że jestem już zdrowa. To bardzo nielogiczne, nawet dla mnie samej.

Mam za to także przed oczami wszystko to co się przez ostatnie lata działo: blizny, momenty słabości, łzy, krzyki, kłótnie, załamania, ból i strach i widzę ile przez ten czasu udało się zmienić. Widzę ile radości znów dają mi proste rzeczy, obecność drugiej osoby, moich zwierzaków, spędzanie czasu z bliskimi, spacery, imprezy i także jedzenie. Czuję, że otacza mnie spokój, że nagle te kiedyś wielkie tragedie nagle wydają mi się mało znaczące, na ile rzeczy nie reaguje już tak jak kiedyś, na ile spraw mogę być obojętna i dalej cieszyć się dniem, ile rzeczy mnie satysfakcjonuje i daje kopa do działania.

Następne dwa wpisy, o ile będę miała na tyle odwagi, aby się pojawiły będą dość obszerne i przepełnione na nowo goryczą i bólem. Czuję, że to już ten moment, ostateczne starcie, w którym raz na zawsze powinnam choć częściowo zamknąć pewien etap, a żeby to zrobić muszę najpierw przyznać się sama przed sobą, oswoić i pożegnać z pewnymi wspomnieniami.


piątek, 14 stycznia 2022

Ostatnie ponad 2 tygodnie były dla mnie koszmarem. Chodziłam do pracy i spałam, tak na zmianę. Niektóre dni potrafiłam przespać z przerwami w całości i na prawdę nie potrafiłam inaczej. A później pojawiały się rozmaite okropne myśli. Aktualnie od 2 dni biorę przed snem melatonine, witaminy i już czuję, że żyje aczkolwiek gdzieś tam w głębi mam świadomość, że problem dalej istnieje, i że znów może być mocno związany z moją głową. A jeśli o nią chodzi to przecież gdyby nie fakt, że nadal biorę leki można by prawie powiedzieć, że jestem zdrowa. Nie mam natrętnych myśli, nie robię głupich rzeczy, nie często towarzyszy mi lek, nie jestem wycofana, powoli staram się żyć pełnią życia. A jednak nadal mam blokadę, która każe się wstydzić, która nie pozwala mówić, a pewne rzeczy nadal nawiedzają mnie w snach i nie wiem czy kiedykolwiek przestaną.

Szukaj na tym blogu