niedziela, 27 czerwca 2021

To nie tak, że nie pracuję nad sobą. Wciąż staram się akceptować stan rzeczy takim, jakim jest. Próbuje nie patrzeć wstecz tylko wykorzystywać nowe szanse i ulepszać to co mam. Ale mimo wszystko nadal męczy mnie ukłucie zazdrości i bólu, gdzieś tam głęboko. Stąd wzięły się poniekąd moje problemy z jedzeniem, nadmierna kontrola i perfekcjonizm. Czuję się bardzo mało istotna, warta czegokolwiek. Nigdy nie zbyt doceniana, za to zawsze nie zbyt wystarczająca, nawet dla samej siebie. Boję się, że pomimo moich wcześniejszych odczuć, decyzji, podjęłam je źle. Że jeśli tylko bym zapragnęła mogłabym osiągnąć wszystko. Zawsze miałam gdzieś z tyłu głowy poczucie bycia gorszą. Od koleżanek, rodziny, od własnej siostry. Teoretycznie mam  wszystko co kiedykolwiek mogłabym chcieć, ale w ogóle nie czuję, że się rozwijam, wydaje mi się, że ciągle stoję w miejscu. Brakuje mi celu, do którego mogłabym teraz dążyć i czegoś w czym mogłabym się spełniać. I karcę się za to swoje myślenie, zmuszam do innego, ale ne wiem czy kiedykolwiek w pełni pozbędę się tego odczucia.

wtorek, 22 czerwca 2021

Czasem już tak po prostu jest, że nie potrafię. Jakakolwiek, nawet najdrobniejsza, forma przymusu działa na mnie blokująco. Czuję się wówczas jak ktoś kto robi wciąż na złość i czasem wydaje mi się nawet, że jestem tak odbierania. A jak czasem wytłumaczyć, że mam problem, że nie potrafię jeść na zawołanie, że choćbym był bardzo głodna nie zjem niczego na co nie mam ochoty? Ludzie nigdy nie rozumieją, a ja nie mam siły tłumaczyć i zderzać się ze ścianą. Ogólnie często tak po prostu nie potrafię jeść. I kiedy z rana wybucha kłótnia o to, że czegoś zjeść nie chcę to jak miałabym nagle po jakimś czasie powiedzieć, że jednak już zgłodniałam? Nie potrafię... W moim umyśle brzmi to jak hipokryzja. Więc krzątam się, żołądek zaciska się w bolesną pętle, ale zaciskam zęby i idę dalej. Nie robię na złość, nie chcę sporów, ale nie potrafię się złamać na czyjeś zawołanie. Robię wyjątki, działam często wbrew sobie, staram się. Patrząc gdzieś tam wstecz widzę progres, bo chyba lubię już nawet to swoje ciało, bo mogę ubrać pierwszy raz w życiu koszulkę odsłaniającą brzuch bez poczucia wstydu, bo lato nie jest już czasem frustracji i zazdrości, ale to chyba wciąż za mało. Bo nadal trzymam się pewnej granicy i nie chcę jej przekraczać, a wówczas wszystko inne jakby staje się niedostrzegalne. 

poniedziałek, 21 czerwca 2021

Plan powtórkowy był ambitny, miałam rozpisane dzień po dniu tematy, ale jednak nauka do sesji w tydzień to samobójstwo. Tak więc kiedy dotarło do mnie, że to mało efektywne skupiłam się na najważniejszym licząc, że z resztą jakoś będzie (a nie oszukujmy się, sesja zdalna działa na korzyść studentów) i tak spędziłam większość tygodnia, wkuwając przez kilka godzin dziennie. Teraz wiem, że nastawienie potrafi zdziałać cuda. Jeśli jestem w stanie odsunąć na bok myśli, o ty jak następny dzień mnie dojedzie i przekształcić je na plany co danego dnia mam do zrobienia i co dobrego dla siebie zrobię kiedy już skończę nagle zasypiam spokojna, a wstaje zmotywowana. Oczywiście sesja i egzaminy wywołują w moim przypadku dużą presję i stres, ale tego już nie ominę. Mogę jedynie liczyć na to, że będzie dobrze, czuć się w miarę przygotowaną i pocieszać się faktem, że ZAWSZE są jeszcze drugie terminy. Ale oczywiście mój umysł zawsze żyje własnym życiem i nie da się przekonać. Jestem za to właśnie przed najważniejszym egzaminem w sesji i liczę, że po napisaniu go odetchnę głęboko i na nowo zacznę cieszyć się życiem.

 


piątek, 11 czerwca 2021

Dzisiaj będzie o odpuszczaniu, bo natchnęła mnie do rozważań na ten temat rozmowa z pewną osobą. Tak to już jest, że w naszym społeczeństwie panuje takie przekonanie, że odpuszczanie jest złe, a tylko dążenie ostro do celu (nawet po trupach) się liczy. Ja jestem osobą niezwykle upartą, czego macie przykład po ostatnim wyjeździe w góry. Jak coś zaplanuje to to zrobię, a wynika to z mojego wewnętrznego perfekcjonizmu i tego, że nigdy nie chcę czuć się gorsza czy słaba. Nie ważne co się dzieje, jak się czuję, coś ma być zrobione to zrobione zostanie. Nie potrafię odpuszczać. Nie powiem sobie nigdy, że mogę czasem nie dać rady, mieć gorszy dzień, nie mieć siły. Nie, bo musi być zrobione. I wiecie co? Takie podejście do życia ma więcej minusów niż plusów. Oczywiście wytrwałość, tym bardziej w chorobie jest nam potrzebna, ale zarówno ważna jest umiejętność odpuszczania. Bo to nic złego, że czasem jednak nie dajesz rady, że przełożysz coś na inny dzień, że ktoś zrobi coś za ciebie. Jesteś człowiekiem, nie maszyną, masz gorsze dni fizycznie i mentalnie, każdy je ma. Utrwaliły się wśród nas pewne przekonania, ale rok przerwy od szkoły, pracy, życia to nic złego jeśli tego potrzebuje twoje ciało, twoja psychika. Czasem taka przerwa pozwala dużo szybciej wyjść z dołka i stanąć na nogi niż gdyby robić dalej swoje i tłumić te uczucia i męczyć się dalej. W życiu trzeba znać umiar ze wszystkim, odnaleźć harmonię między jednym, a drugim, potrafić zachować równowagę. Słabość i umiejętność powiedzenia sobie "dość" to nie wstyd.

Szukaj na tym blogu