Nie myślałam, że jeszcze kiedyś to powiem, ale przez ostatni rok na prawdę dużo wsparcia dawała mi wiara. Długą drogę przeszłam od czasu kiedy na dobre porzuciłam Boga i napawa mnie to nie tylko szczęściem, ale i siłą. Niestety nie wszystko w życiu bywa kolorowe i tak największy problem stanowi spowiedź, do której chcąc nie chcąc przystąpić nawet nie mogę, bo moim największym grzechem jest to, że mieszkam pod jednym dachem i w jednym pokoju ze swoim przyszłym mężem, osobą, z którą niedługo będę dzieliła całe swoje życie, ale póki nie mam obrączki na palcu nie mogę "bawić się w rodzinę". Od dłuższego czasu kaleczy mnie to nie o tyle, że nie mogę się wyspowiadać, skorzystać z sakramentów czy, że żyje w ciągłym grzechu czy czuję się winna. Boli mnie to, bo choć nie robię nic złego jestem uważana za osobę, która bardzo źle postępuje. Dzięki temu, że jest przy mnie druga osoba udało mi się wyjść z depresji, z którą sam na sam już sobie nie radziłam. Zamieszkanie z K. nie tylko umożliwiło nam jakiekolwiek spędzanie razem czasu (bo bywa, że mamy go niezwykle mało) ale także ogarnianie życia na co dzień, wspierania w wielu trudnych chwilach, docierania się ze sobą. Żaden dokument, pierścionek na palcu czy obietnica nie sprawi, że nagle będziecie potrafili ze sobą żyć, a nawet najbardziej względnie dopasowane do siebie pary mogą nagle dojść do wniosku, że na co dzień nie potrafią jednak razem funkcjonować. Czy bawimy się w rodzinę? Nie, my ją założyliśmy. Zajmujemy się razem psiakiem, uczymy się podziału obowiązków, tolerowania swoich zachowań, których u siebie nie znosimy, spędzania czasu i razem, ale też osobno, rozmawiania ze sobą, komunikacji, żeby kiedy już staniemy przed Bogiem wiedzieć, że podołamy zadaniu żeby być ze sobą do śmierci i żeby kiedy przyjdzie ten moment zaopiekować się już nie tylko sobą nawzajem i naszym psiakiem, ale nowym, małym życiem.
poniedziałek, 2 października 2023
sobota, 15 kwietnia 2023
środa, 29 marca 2023
poniedziałek, 27 marca 2023
Każdy z nas jako dziecko miał wielkie marzenia, nie hamowane jeszcze koniecznością "dorośnięcia" i zachowywania się jak dorosły. Potem te marzenia z czasem zanikają, dociera do nas przykra prawda jak bardzo nierealne są, nierzeczywiste. Przestajemy żyć marzeniami, a zaczynamy rzeczywistością, czasem teraźniejszym. Popadamy w rutynę, codzienność nudę. Żyjemy z dnia na dzień i robimy co do nas należy, bo przecież dorosłym ludziom nie wypada marzyć, powinni twardo stąpać po Ziemi. Kiedy zanikają w nas ostatnie cząstki wewnętrznego dziecka zanika też szczęście. Czasem też przychodzi choroba, traumatyczne wydarzenia przez które nie potrafimy lub nie możemy mieć już tych marzeń. Wszystko wokół staje się dla nas ciężkie i niemożliwe, bo nawet wstanie z łóżka to ciężka walka. Ale choćby nic nigdy nie szło po naszej myśli to nie prawda, że marzenia nigdy się nie spełniają, trzeba tylko mocno w to wierzyć i potrafić na to czekać i pracować. Ja nie znam słów, którymi mogłabym wyrazić wdzięczność za to, że mam przy sobie osoby, które w tych małych i dużych marzeniach pomagają mi trwać i je spełniać. Dziękuję Wam za to.
13-letnia Kinga miała wielkie marzenia i plany. Dopiero w pewnym momencie przestała patrzeć w przód i nie widziała już dla siebie przyszłości. Wszystkie dawne pragnienia odeszły w niebyt. Dziękuję, że dzięki Tobie nigdy jednak nie odeszły na zawsze i dałeś mi wiarę w to, że nie są jedynie dziecięcą mrzonką.
Po 6 długich latach, witaj w domu mój przyjacielu.