niedziela, 27 czerwca 2021
To nie tak, że nie pracuję nad sobą. Wciąż staram się akceptować stan rzeczy takim, jakim jest. Próbuje nie patrzeć wstecz tylko wykorzystywać nowe szanse i ulepszać to co mam. Ale mimo wszystko nadal męczy mnie ukłucie zazdrości i bólu, gdzieś tam głęboko. Stąd wzięły się poniekąd moje problemy z jedzeniem, nadmierna kontrola i perfekcjonizm. Czuję się bardzo mało istotna, warta czegokolwiek. Nigdy nie zbyt doceniana, za to zawsze nie zbyt wystarczająca, nawet dla samej siebie. Boję się, że pomimo moich wcześniejszych odczuć, decyzji, podjęłam je źle. Że jeśli tylko bym zapragnęła mogłabym osiągnąć wszystko. Zawsze miałam gdzieś z tyłu głowy poczucie bycia gorszą. Od koleżanek, rodziny, od własnej siostry. Teoretycznie mam wszystko co kiedykolwiek mogłabym chcieć, ale w ogóle nie czuję, że się rozwijam, wydaje mi się, że ciągle stoję w miejscu. Brakuje mi celu, do którego mogłabym teraz dążyć i czegoś w czym mogłabym się spełniać. I karcę się za to swoje myślenie, zmuszam do innego, ale ne wiem czy kiedykolwiek w pełni pozbędę się tego odczucia.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Może warto mieć oczy otwarte i znaleźć nową inspirację?
OdpowiedzUsuńCzekam na wakacje aż będę mogła się czymś zająć, na praktyki i na możliwość kontynuowania swojej pasji
Usuń