Plan powtórkowy był ambitny, miałam rozpisane dzień po
dniu tematy, ale jednak nauka do sesji w tydzień to samobójstwo. Tak więc kiedy
dotarło do mnie, że to mało efektywne skupiłam się na najważniejszym licząc, że
z resztą jakoś będzie (a nie oszukujmy się, sesja zdalna działa na korzyść
studentów) i tak spędziłam większość tygodnia, wkuwając przez kilka godzin
dziennie. Teraz wiem, że nastawienie potrafi zdziałać cuda. Jeśli jestem w
stanie odsunąć na bok myśli, o ty jak następny dzień mnie dojedzie i przekształcić
je na plany co danego dnia mam do zrobienia i co dobrego dla siebie zrobię
kiedy już skończę nagle zasypiam spokojna, a wstaje zmotywowana. Oczywiście
sesja i egzaminy wywołują w moim przypadku dużą presję i stres, ale tego już
nie ominę. Mogę jedynie liczyć na to, że będzie dobrze, czuć się w miarę
przygotowaną i pocieszać się faktem, że ZAWSZE są jeszcze drugie terminy. Ale oczywiście mój umysł zawsze żyje własnym życiem i nie da się przekonać. Jestem za to właśnie przed najważniejszym egzaminem w sesji i liczę, że po napisaniu go odetchnę głęboko i na nowo zacznę cieszyć się życiem.
poniedziałek, 21 czerwca 2021
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Podziwiam i zazdroszczę, bo ja nigdy nie byłam się w stanie zmotywować do takiego zapierdolu...nigdy nie widziałam w tym sensu. Co do komentarza u mnie: nie jest to zdrowa relacja i jestem tego świadoma, ale też krzywda mi się nie dzieje, bo rozumiem, że nic nie osiągnę (nie mam wymagań, nie czekam, obecność doceniam ale nie jestem zaborcza, a człowiek "uwikłany" wie, co myślę i nie krzywdzi mnie).
OdpowiedzUsuńJeśli jesteś świadoma stanu obecnego i to jak jest w zupełności ci wystarczy to jeszcze w porządku
UsuńO taak, nauka do sesji to jest wyzwanie. Jednak trzeba też umieć odpoczywać i nie zadręczać się bez przerwy :P Ile egzaminów ci jeszcze zostało ?
OdpowiedzUsuńJeszcze tylko 2 (nie licząc ewentualnych popraw). Sama w sobie nauka nie taka zła, ale gdyby ją rozłożyć w czasie, a nie brać wszystko sobie na głowę na raz
OdpowiedzUsuń