Często słyszę depresja, stany lękowe, coraz częściej także zaburzenia odżywiania. Mój mózg natomiast stale poddaje wszystko wątpliwościom i na wszystko ma jakieś wytłumaczenie. Bo przecież każdy się czegoś boi, prawda? Bo ja przecież po prostu lubię kontrolę i gdybym chciała to bym przestała, ale nie chcę. Bo przesypiam całe noce, nie kaleczę się już i nie rozmyślam o śmierci, wstaje codziennie z łóżka i robię co do mnie należy, a inni ludzie przeżywają prawdziwe tragedie, nie obniżenie nastroju. Być może sama nie wiem, że poszukuję czyjejś uwagi, wyolbrzymiam, przesadzam, tak trochę na pokaz. Działa we mnie autosugestia, moja i nie tylko, przez diagnozę postawioną przez marnego lekarza, na odczepne. Nic mi nie jest, jest przecież znośnie, doskonale nie jest nigdy. A może...
Niektórzy żyją z dystymią całe życie "bo takmmusi być". Inni zajmują się sobą na bieżąco i próbują sobie pomóc w różny sposób. Tak naprawdę zależy to tylko od Ciebie. Powodzenia, będę obserwować.
OdpowiedzUsuńP.s.: Będziesz pisać także o diecie?