Wspólny miesiąc wakacji z narzeczonym spędzam na pracy. Wstajemy o 6 cały czas się nie widząc i wracamy około 18 i tak nie mając czasu dla siebie, bo zawsze jest coś do zrobienia. A mnie nawet to nie przeszkadza, cieszę się, że nie spędzam kolejnych wakacji leniąc się tylko zarabiam na mieszkanie. Staram się jeść więcej, pić, oszczędzać się żeby mieć więcej siły, ale praca i tak wykańcza mnie psychicznie i fizycznie. Staram się zawsze spinać dupę choć czasem już nie mogę. Hamuje panikę, wycieram łzy, zbieram się w sobie i idę dalej, bo wiem, że muszę. Czasem sytuacja mnie przerasta, umysł nie daje rady albo organizm się buntuję jak dzisiaj i ze łzami w oczach zostaje, bo targają mną tak potężne wyrzuty sumienia. Czuję się wtedy słaba, bezsilna, leniwa, nieprzydatna. Próbuje sobie tłumaczyć, ale boję się osądu innych i tego, że zabraknie mi pieniędzy. Jest mi wstyd za siebie i to uczucie przytłoczenia jest tak wielkie, że nie potrafię sobie z nim już w żaden sposób poradzić i przychodzą mi na myśl bardzo złe rzeczy, z którymi oczywiście walczę. Wiem jedno, znowu po prostu muszę przetrwać, potem będzie lepiej.
Czym się teraz zajmujesz? Może warto rozejrzec się za czymś lepszym?
OdpowiedzUsuńNiestety nie mam już takiej możliwości, nie mam czasu szukać czego innego
UsuńParadoksalnie Twój mózg myśli o tym, że panikuje i może też myśleć o tym, jak to zatrzymać. Dobre samopoczucie to trening niestety i nie będzie łatwo.
OdpowiedzUsuń